Żałuję, że relacji z otwierania sklepów nie transmitują w telewizji. Igrzyska śmierci w wersji live streaming. Popcorn do ręki i oglądamy. Ile ofiar? Kto jest zły, a kto dobry? Kto naprawdę zasłużył na tańszy telefon? Wygrywa odwaga i poświęcenie – niektórzy koczują pod sklepem już od dzisiejszego dnia.
Święta Bożego Narodzenia poprzedzone są największym zakupowym szaleństwem. Gdy w listopadzie muszę wejść po coś do galerii handlowej, bardzo cieszę się, że wchodzę tam tylko na chwilę. Bo - nawet podczas tych 10 minut spędzonych wśród choinek, śnieżynek, okazji, promocji i tłumu ludzi - czuje na plecach oddech sapiącego Mikołaja.
„Podaruj bliskim Święta”, „Magia prezentów trwa” - bardzo chciałabym poprzyklejać do każdego z tych haseł obrazek tratujących się w kolejce do kasy ludzi, kobiet szarpiących się za włosy o suszarkę za 14 dolarów mniej.
Szczęście, że istnieje możliwość zakupów przez Internet. Unikam dzięki temu wątpliwej przyjemności ulegania owej magii kupowania prezentów w sklepach pachnących cynamonem i zmiętolonymi pieniędzmi. Unikam „Last Christmas” i bałwanków z cukrowej waty. Zawijam się koc, włączam adblocka, żeby przypadkiem pan w przebraniu Mikołaja nie wyskoczył mi na kolejnej reklamie i mogę spokojnie załatwić potrzebne, świąteczne zakupy.
Cóż, niektórzy jednak wolą inaczej.
Śmiem wątpić, że w Czarnym Piątku chodzi tylko i wyłącznie o okazyjne ceny. Sportowy duch walki. Rywalizacja. Obcowanie z różnymi ludźmi. Ciekawość konsumpcyjnego świata. No i oczywiście tradycja. Tradycja kupowania podarków naszym kochanym bliźnim.
A teraz czas na zadumę.
|| Tekst: Ola Pakieła