Trzy kobiety: Jane (Barbara Melzer/Anita Steciuk), Sukie (Paulina Grochowska/Magdalena Placek-Boryń) i Alexandra (Olga Szomańska/Ewa Lorska), rozczarowane swoimi poprzednimi związkami i obecnymi romansami, ograniczone w pruderyjnym Eastwick, przy kieliszku Martini wymyślają sobie idealnego faceta. Następnego dnia do miasteczka sprowadza się z Nowego Jorku Derryl Van Horne (Tomasz Steciuk/Przemysław Galpiński), kupując zabytkową rezydencję, przez co momentalnie wchodzi w konflikt z trzęsącą miastem Felicią (Jolanta Litwin-Sarzyńska/Beata Olga Kowalska).
Piosenki są bardzo dobre, choć brakuje wyraźnego hitu, chyba najbliżej do tego miana „Tańcu z demonem”, podczas którego rozbujała się cała publiczność. Wiele daje tu zespół muzyczny pod kierownictwem Tomasza Filipczaka, muzyka na żywo nie jest wcale częsta w teatrach. Niewielka scena nie była ograniczeniem dla bogatych i pomysłowych choreografii (za nie odpowiedzialny Jarosław Stanek) - wykorzystanie pralek! - podobnie scenografia zabrała mnie wprost do niewielkiego, amerykańskiego miasteczka. Na scenie teatru Syrena dzieje się wiele, jednak nie odciąga to uwagi widza od najważniejszego. Była tu też jedna z najbardziej udanych scen latania, jaką kiedykolwiek w teatrze widziałem.
Oczywiście muszę zaznaczyć, że jest to spektakl dla widzów dorosłych i to tych, którzy nie boją się odważnych momentów. Romans Darrena z dziewczynami jest zmysłowy i gorący, nie brakuje tu sugestywnych scen, jasnych metafor i jeszcze jaśniejszych, często wulgarnych gestów. Demoniczny wymiar seksualności jest zarazem źródłem siły i wyzwolenia, jak i parodią samego siebie, jego wyśmianie daje absurdalną wolność i swobodę.
Zobacz także nasze propozcyje na nadchodzący weekend Warszawa weekenduje
Filmowe „Czarownice z Eastwick” wspominam bardzo dobrze, choć współczesnego widza odstraszyć mogą niedzisiejsze efekty specjalne, czy powolne, charakterystyczne dla lat osiemdziesiątych tempo filmu. Przyczyną mojego sentymentu jest kapitalna obsada w postaci Cher, Michelle Pfeiffer i Susanne Sarandon w rolach tytułowych wiedźm, oraz niezastąpionego Jacka Nicholsona w roli Darryla. I tu pojawia się główny zarzut, jaki mam wobec produkcji Teatru Syrena - tutejsza trójka zostaje przytłoczona obecnością sceniczną diabła. Trzy okazuje się jednemu nierówne, co w obliczu feministycznego aspektu spektaklu jest dość kontrintuicyjne.
Doskonałym ruchem było stworzenie na nowo postaci Fidela - w filmie był on nieciekawym gigantem, na scenie jest to milcząca (do ostatniej sceny) postać drag queen, który każdym swoim wejściem kradnie uwagę widowni. Działa zarówno jako comic relief, jego ekscentryczne stroje doskonale kontrastują z normalnością mieszkańców Eastwick a interakcja z tajemniczą dziewczynką-narratorem jest wprost genialna.
„Czarownice z Eastwick” to zwariowana muzyczna rozrywka. Jasne, można napisać o przesłaniu jakie niesie, o emancypacji i oddaniu swoim pasjom, o koszcie, jakie przychodzi płacić za realizację marzeń - to wszystko tu jest, jednak nie jest najważniejsze. W tym spektaklu chodzi o lekko wyuzdaną radość i świetnie się spisuje w jej dostarczaniu, brawo! Tym bardziej cieszę się, że na dniach Teatr Syrena ogłosił prace nad nowym musicalem „Rodziną Addamsów” - nie mogę pohamować ekscytacji!
Więcej wydarzeń w swoim mieście znajdziesz w kalendarium enjoy :)
Fot. Bartek Warzecha
Tekst: Damian Dawid Nowak Mówią Na Mieście