Koncept gry escape-room jest już powszechnie znany, jednak pozwolę sobie przypomnieć podstawy - grupa (w tym przypadku od dwóch do ośmiu osób) zostaje zamknięta w pokoju na godzinę, celem gry jest się z niego wydostać przed upływem czasu. Aby tego dokonać, należy rozwiązać serię łamigłówek i zadań.
Pegazus jest niezwykle ciekawy, ponieważ odchodzi od utartych schematów: nie jest to kolejna tajemnica morderstwa, mroczna piwnica czy porzucony loch, koncept „wciągnięcia” w świat gier wideo jest niezwykle oryginalny. Podobnie rozwiązania techniczne zastosowane w pokoju - nie chcę nikomu psuć niespodzianki, jednak zdradzę, że godziny spędzone na graniu nie pójdą tu na darmo. Oczywiście, nie o samą zręczność chodzi, ważniejsze jest logiczne myślenie, umiejętność kojarzenia faktów i podstawowa logika.
Zaletą pokoju jest jego rozmiar, jest to jeden z największych escape roomów, w jakich miałem okazję być, każdy „etap” rozgrywki ma inny temat przewodni, oczywiście związany z grami.
Zobacz także Fat Buddha - restauracja na granicy kultur
Poziom trudności rozgrywki jest oznaczony na stronie jako siedem na dziesięć, osobiście dałbym notę bliżej piątki - były może dwa momenty, w których zdarzyło nam się utknąć, resztę dało się rozwiązać dość płynnie. Dwie osoby to zdecydowanie za mało na Pegazusa, osobiście polecałbym pójść we czworo, zaś przy większej ilości uczestników może powstawać zbędny chaos.
Pokój serdecznie polecam wszystkim, zarówno początkującym, dla których będzie to ambitny pierwszy krok w świecie escape room, oraz zaawansowanym, których nadal wiele może tu zaskoczyć. Chciałbym widzieć więcej równie oryginalnych, nieszablonowych i dobrze przemyślanych gier.
Tekst: Damian Dawid Nowak / Mówią na mieście
Zobacz także Revive Festiwal już za miesiąc w Warszawie